Heloł, heloł!
Witajcie w roku 2016, życzę Wam tradycyjnie wszystkiego naj, naj, najlepszego i zupełnie nie-tradycyjnie wszystkiego smacznego wegańskiego :)

Dzisiejszy wpis będzie podobny, jak życzenia, połączeniem tradycyjnego z nie-tradycyjnym, ale przede wszystkim ma być podziękowaniem i pamiątką dla mojej sister-in-law Basi (co brzmi znacznie milej, niż „szwagierki” czyż nie? ;) ), która miała odwagę zaprosić nas na imprezę sylwestrową i serce do tego, by przygotować dla nas, i nie tylko dla nas, przeróżne wegańskie pyszności.
Myślę, że ten wpis może przydać się i weganom, którym czasem pomysłu na wegańskie przekąski po prostu brak, i ludziom jedzącym tradycyjnie, którzy są w totalnym strachu i przerażeniu, że muszą czymś uraczyć wegańskich gości, a nie mają pojęcia, czym.
Większość rzeczy udało mi się złapać na zdjęciach, a to, czego nie, opiszę dodatkowo na koniec.
Impreza była naprawdę udana, oprócz świetnego towarzystwa mieliśmy też naprawdę świetne jedzenie i wcale nie musieliśmy go sobie sami przynosić, za co Ci dziękujemy Basiu raz jeszcze :*
Muszę dodać tylko, że od kilku lat 31 dzień grudnia to dla nas podwójne święto, ponieważ to także kolejna rocznica urodzin naszej starszej córki :) W związku z tym byliśmy „zobowiązani” jedynie do przyniesienia tortu urodzinowego, a cała reszta była przygotowana bez jakiegokolwiek dzwonienia do nas, pytania, ustalania co i jak, po prostu 100% profeska, no i tyle :)) Wzięliśmy trochę rzeczy ze sobą ale zupełnie z własnej woli przyłączenia się do imprezowych przygotowań.

SŁODKOŚCI:
– dla dzieciaków muffinki bananowo-czekoladowe oraz cytrynowe z nadzieniem owocowym,
– sałatka owocowa,
– koszyczek niewegańskich słodyczy dla słodyczożerców ;)
Miały być jeszcze nasze ciasteczka piwne ale zapomnieliśmy ich zabrać, ech… Dzieci miały jeszcze lajkonikowe „Safari” i gorący popcorn.
SAŁATKI, wszystkie pyszne:
– sałatka makaronowa z ładnym, zielonym brokułem i płatkami migdałowymi, z sosem na bazie wody i oleju z przyprawami zamiast majonezu,

– sałatka z selera w zalewie, orzechów włoskich i rodzynek.
SŁONE I KWAŚNE PRZEKĄSKI:
– pizzerenki z sosem mocno pomidorowym (to też nasz wkład, głównie dla dzieciaków) (pierożki i pizzerenki na bazie tego przepisu)
– „grzybki-rybki” czyli pieczarki w zalewie a’la ryba w occie – boskie! właściwie jeszcze lepsze, niż kotlety sojowe zrobione w ten sam sposób (przepis tutaj),
– oczywiście papryka, ogórki zielone i konserwowe na zagryzkę,
– oraz jedyny niewegański talerzyk z serkami i suszonymi kiełbaskami.
GORĄCA KOLACJA 1:
– niewegański gyros dla większości,
– wegański „gyros”, który przynieśliśmy my ale ze smakiem jedli też inni :)
– majonezowy sos do niewegańskiego gyrosa,
– wegański sos czosnkowy ze słonecznika do „gyrosa sojowego” (przepis tutaj),
– frytki i ziemniaczki z piekarnika.
GORĄCA KOLACJA 2 – PO PÓŁNOCY:
– krokiety z mięsem dla większości i krokiety z pieczarkami dla nas,
– pyszny wegański barszczyk dla wszystkich (fotek niestety brak).
Co prawda w cieście naleśnikowym do krokietów znalazło się jajko ale zapytałam o nie dopiero teraz, kiedy piszę ten tekst, ponieważ patrząc na całość tego dania i ogólnie wszystko, co zostało przygotowane, nawet do głowy by mi nie przyszło pytać o to wcześniej, a choćbym i wiedziała, zjadłabym te krokiety tak samo chętnie i ze smakiem i tak samo za nie podziękowała, doceniając to, w jaki sposób zostało obmyślone i przygotowane menu całej imprezy z powodu tylko 2 osób, i że wszystko było smaczne i naprawdę lepsze, niż w niejednej restauracji.
Cieszę się, że mam możliwość napisania takiego postu, inspirujcie się, próbujcie zmieniać tradycyjne myślenie, bo jak widać, zrobienie prawie wegańskiej imprezy dla „mieszanego” towarzystwa wcale nie jest czymś z kosmosu, a dodam jeszcze, że wszyscy siedzieli, jedli, popijali i dalej jedli i rano ważyli co najmniej kilo więcej, więc to wspólne biesiadowanie uważamy za naprawdę udane i miło, że w dobrym towarzystwie, przy sympatycznych rozmowach i naprawdę dopieszczeni jako goście przywitaliśmy Nowy Rok, niekoniecznie wyłącznie jako gospodarze imprezy we własnym domu.
W następnym wpisie tort, obserwujcie :)
Cóż za raj, szkoda, że nie udało mi się na tę imprezkę potajemnie wkręcić :-)