Dzisiejsze muffinki to w zasadzie ani nic nowego ani specjalnie odkrywczego, raczej wykorzystanie sprawdzonych i dobrze funkcjonujących przepisów na MUFFINKI BANANOWE i MUFFINKI KOKOSOWO-SZPINAKOWE, z małą kombinacją co do składników.
Wyszło to kombinowanie jednak całkiem smacznie, więc mogę Wam polecić do spróbowania.
Piekłam wczoraj buraki, a potem dynię i chciałam przy okazji wrzucić jakieś szybkie ciasto do pieca, najlepiej muffinki bo najprostsze i dobrze się je. Wykorzystałam jednego upieczonego buraka i 40 minut później wyciągałam z pieca buraczane ciacha, jak zwykle banalne do zrobienia.
Do jednej miski wsypujemy:
– 2 szklanki mąki,
– 1 szklankę wiórków kokosowych,
– 2 łyżeczki proszku do pieczenia.
Do drugiej miski składniki mokre:
– 2 małe dojrzałe rozgniecione banany, robiące nam za substytut jajka i cukru równocześnie (w przypadku braku małych bananów wystarczy 1 średni, byle dojrzały),
No dobra, to są muffinki z Talbota (kto oglądał „True Blood”, ten wie, o co chodzi ;)) |
– 1 duży, upieczony, obrany ze skórki i zmiksowany burak,
– 2 łyżki oleju kokosowego (lub 1/3 szklanki innego),
– pół szklanki mleka sojowego (akurat takie miałam otwarte w lodówce ale oczywiście może być inne) lub nawet samej wody.
No i jak to z muffinkami, trzeba:
– wymieszać składniki suche,
– wymieszać składniki mokre,
– wymieszać jedne z drugimi (ale nie zbyt mocno, bo muffinki wyjdą zbite i gumowate),
– przelać ciasto do foremek,
– po wierzchu obsypać jeszcze kokosem i ewentualnie odrobiną cukru trzcinowego,
– piec do suchego patyczka czyli około pół godziny w temp. 180 stopni.
Gotowe muffinki zostały oblane czekoladą, taką zwykłą gorzką lekko podrasowaną czyli:
– pół tabliczki czekolady rozpuszczamy w garnuszku z dodatkiem małego chlusta wody,
– dodajemy pół łyżeczki cynamonu, szczyptę soli i jeśli ktoś chce, trochę cukru,
– mieszamy wszystko, dodajemy odrobinę oleju i kiedy czekolada lekko zgęstnieje wylewamy ją na ciacha.
Na górę jeszcze raz wiórki kokosowe i w zasadzie można jeść od razu, oblizując palce z czekolady ;)
Niestety po upieczeniu nie widać już tego pięknego buraczanego koloru, jakie miało surowe ciasto, jedynie po wierzchu jest trochę różowawo, ale smak jest jak najbardziej buraczano-kokosowo-czekoladowy (nie bananowy!), całkiem fajny, taki ewidentnie jesienny, podoba mi się :)
Z tej ilości składników wyszło mi 12 sztuk king-size/ów (mam 2 formy na 6 muffinek) i muszę powiedzieć, że wyjątkowo nie umiałam zjeść więcej, niż 2 na raz, są bardzo sycące.
No więc mam nadzieję, że smacznego i do zobaczenia!
W następnym wpisie zupa-krem z pieczonej dyni i surowej papryki, taka w 10 minut ;)
W przepisie jest mąka pszenna? Można zamienić na kokosową (oczywiście w innej proporcji) z dodatkiem większej ilości wody?Świetna strona, pozdrawiam!
Tak, w przepisie chodzi o pszenną, co do zamiany na kokosową, próbowałam tak robić z zielonymi muffinkami i niestety, szklanka wiórków + szklanka mąki kokosowej + dodatkowa szklanka płynu dały mi strasznie rozsypujące się po upieczeniu „ciasto”. Myślę, że jeśli chodzi o mąkę bezglutenową (?) to lepiej może podmienić ryżową, która ma najbliższe pszennej właściwości przy wypiekach. Dziękuję, że strona się podoba, zapraszam częściej :)
Kurcze, tak długo nie zaglądałam, nadrabiam zaległości. Babeczki zrobię, gdy tylko zjemy ciasta urodzinowe córki. Połączenie buraka z kokosem zawsze super wychodzi, a jak jeszcze doda się czekoladę, to już e ogóle frajda ;) Sandra