Mam w domu wegańskiego przedszkolaczka, lat 5. Nasze przedszkole to przedszkole publiczne, którego nie stać na zatrudnianie dietetyka. W związku z tym opcja diety co najmniej wegetariańskiej, o wegańskiej nie wspominając, nie jest możliwa do wyboru przy zapisywaniu dziecka.
W ubiegłym roku umówiłam się z naszym przedszkolem tak, że będę płacić normalnie za wszystkie posiłki, dziecko skorzysta z nich w takim stopniu, na ile to możliwe, a resztę rzeczy będę przynosić z domu, opierając się na zaplanowanym na tydzień wcześniej jadłospisie przedszkolnym. Sprawdziło się to tylko częściowo – owszem, nie musiałam nosić codziennie całego jedzenia do przedszkola, zupy tylko 2 razy w tygodniu, najczęściej śniadania i czasem podwieczorek lub drugie danie, ale też trudniej było mi zapanować nad tym, co dziecko naprawdę zjada i ile jeszcze powinno zjeść do wieczora w domu. I nie była problemem kwestia, czy coś było wegańskie czy nie, bo o to akurat nie musiałam się martwić, mając szczęście do mądrych pań w kuchni, ale o ilość tego jedzenia w poszczególnych posiłkach, no i ogólnie o niewiedzę, co i jak zrobione i czy dziecku posmakuje, czy będzie niedojedzone.
W tym roku podpisałam umowę bez posiłków i 100% jedzenia dostarczamy z domu, musiałam tylko podpisać oświadczenie dlaczego właśnie tak i codziennie podpisuję się na liście donosząc posiłki do przedszkolnej kuchni. Teraz mam pełny wgląd w to, ile czego dziecko faktycznie zjada, bo resztki zostają w pudełkach, które opróżniam dopiero w domu. Zostałam poproszona tylko, żeby Sara dostawała mniej więcej to samo, co mają w danym dniu pozostałe dzieci, żeby nie robić dużych różnic pomiędzy jej talerzem, a innymi. Staram się tego przestrzegać, choć nie udaje się tak w 100%, bo jeśli dziecko czegoś nie lubi, nie wciskam mu na siłę „bo inni to jedzą”. Zawsze ustalam z małą, co będzie jutro w przedszkolu i co adekwatnie do tego będę jej szykować ja, tak że zawsze wie, co będą jeść inni i co ona sama dostanie w zamian za niewegańskie składniki. Czasem coś jej nie odpowiada smakowo, chociaż zazwyczaj to lubi i zdarza się, że obiad prawie nieruszony wraca do domu, ale wtedy zjada więcej tego, co gotuję dla wszystkich i co jada z nami każdego dnia jako drugi obiad, choć w mniejszych porcjach.
Załączam Wam zestawienie z pierwszego tygodnia września, jadłospis przedszkolny vs nasz wegański, do tego są przypisy na temat konkretnych produktów oraz odnośniki do 9 przepisów na potrawy z jadłospisu.
Być może zauważycie, że dużo produktów gotowych (sojowa wędlina, pasztet, sznycle, sojowe mleko, jogurt), ale miejcie na uwadze wtedy, że nie jestem w stanie 100% produkować we własnym zakresie, a i tak staram się kupować gotowce tylko wtedy, kiedy muszę mieć coś na szybko, albo kiedy dotyczy to produktów, których nie robię sama nigdy, np. sojowa wędlina czy owocowy jogurt, które kupujemy sporadycznie, tylko „pod przedszkole”. Czasem sojowy sznycel jest 2 razy w tygodniu, a czasem przez 2 tygodnie nie ma go wcale.
Jeśli przyda się Wam takie opracowanie tygodniowe i zostanie dobrze przez Was przyjęte, przygotuję podobne na miesiąc, a może nawet dwa, z przepisami w pełnej wersji do druku, żeby można było podrzucić np. dziadkom jako ściągawkę albo samemu nie kombinować.
Tymczasem możecie pobrać sobie dokument pdf z aktywnymi linkami tutaj:
Jadłospis przedszkolny wegański – 1 tydzień
a potem dajcie znać, jak Wam odpowiada taka forma i jakie macie uwagi, bo na pewno jakieś będą. Pozdrowienia!
Sylwia Falkiewicz
Czy jest instagram channel with Wegan info?
Nie, tylko profil na Facebooku
Cześć, czy jest szansa by poznać inne przykładowe jadłospisy? Niedawno przeszliśmy na weganizm i kolejnym krokiem będzie robienie samodzielnych posiłków rocznej córce na cały dzień do żłobka. Byłabym baaaardzo (!) wdzięczna.
Jest szansa, przygotowuję coś takiego na miesiąc, tylko czasu brak, żeby dokończyć. Myślę, że do stycznia się uda :)
Dziękuję Wam bardzo za komentarze, cieszę się, że ten wpis przyda się wielu osobom. Polecam śledzenie profilu bloga na facebook, tam pojawiają się takie propozycje w większej ilości :)
Trafiłam na Pani wpis – Mały weganin w przedszkolu – przez przypadek, tematyka, jak najbardziej aktualna. Jestem mamą 3latka, któremu codziennie do przedszkola przygotowuję lunchbox. Mieszkamy w UK i mimo łatwego dostępu do wegańskich produktów, czasem brakuje mi pomysłów. Bardzo dziękuję za ten wpis. Jest świetną inspiracją do komponowania wegańskich posiłków. Czekam na kolejne przepisy i życzę wszystkiego dobrego :)
A myślałam, że tylko ja się męczę codziennie rano szykując 'wegańskie’ termosy (bo w przedszkolu tylko mikrofala) do przedszkola (dla dwóch przedszkolaków, 2- i 4-latki) :) Przedszkole prywatne, ale catering jednoosobowy, tradycyjny. Drugie śniadania we własnym zakresie (pierwsze ś dzieci teoretycznie jedzą w domu – u nas jedzą), podwieczorek zawsze owocowy (świeże, w miarę sezonowe, krojone przez ciocie razem z dziećmi). W zeszłym roku kombinowałam, żeby były podobne dania (choć wege-kotlety, naleśniki, pyzy, itp. to nie do końca nasza bajka), teraz trochę się inspiruję, ale nie jest łatwo – w tym tygodniu w jadłospisie 4x ziemniaki i 3 różne rodzaje kotletów. W sytuacjach kryzysowych (czas!) ratują nas kulki wegańskie z Ikea albo duszone tofu… od sierpnia prowadzę kajecik z tym, co sama gotuję i co w jakiej ilości schodzi, ale tak naprawdę nie ma reguły nawet na ulubione dania ;) dodatkowo panny mają ciut różne upodobania co do konsystencji :)
Super pomysł na wpisy, będę śledzić pilnie.
dziękuję, że to Pani udostępniła – jak dla mnie, to tj ogromna dawka inspiracji :)
Wszystkiego dobrego i jeszcze więcej sił na tworzenie różnych dań.
Pozdrawiam,
Olivia.
Dziękuję bardzo :)
Byłoby super, gdybyś opublikowała ten jadłospis na miesiąc <3
Na pewno to zrobię
Cześć, czy jest szansa, byś opublikowała więcej jadłospisów? :) Moja córka (weganka) chodzi do żłobka i za jakiś czas chciałabym wdrożyć noszenie jej posiłków do żłobka. Przeraża mnie np. „pasta z kiełbasy” czy inne dziwne dania mięsne, które tam przywozi catering :(
Pracuję nad tym, już niedługo :)
Jestem osoba nie będąca weganka, ale uwielbiam roślinne inspiracje. Jednocześnie studiuje medycynę i jestem w trakcie kursu biochemii i w temacie białek mieliśmy porównanie zapotrzebowania na aminokwasy dla dzieci i dorosłych i katedra wyraźnie nam zaznaczula, ze dieta wegańska jest oczywistym źródłem niedoborów w wieku rozwojowym. Nie chce tu absolutnie hejtowac twoich wyborów, ale jako przyszły lekarz nie mogę zwrócić ci uwagi na to, czy jesteś 100% pewna co może stać się twojemu dziecku. Generalnie jako osoba odpowiedzialna za opiekę medyczna radziłabym ci zistawic dziecku wybór i odczekać aż przejdzie okres dojrzewania
Bardzo dziękuję za troskę, ale generalnie jako osoba odpowiedzialna za własne dzieci myśląc o ich zdrowym rozwoju i przyszłym życiu nie karmię ich martwymi zwierzętami. W temacie aminokwasów polecam doszkolić się bazując na najnowszych badaniach medycyny światowej, a nie polegać na „katedrze”, która najwyraźniej jest z nimi do tyłu, przykro mi.
Czy rekomendacja Harvardu jest wystarczająca?
https://nutritionfacts.org/2011/11/07/dietary-guideline-graphics-from-the-food-pyramid-to-myplate-harvards-healthy-eating-plate-and-pcrms-power-plate/
O, dzięki :)
Lekareczko-nie znam szczegółów,nie wypowiem się na temat aminokwasów,ale ta dieta wegańska co jest tu wrzucone wygląda dużo lepiej niż tradycyjna. Nie wiem czy „Kakao, chałka z masłem, dżem” i bardzo mocno słodzona herbata owocowa zapewni zdrowie tym dzieciom. albo „Zupa mleczna z płatkami kukurydzianymi,
bułka z masłem, ser żółty,”. Gdzie mleko jest słodzone, ser żółty jest kupowany w bloku z firmy Aro a to masło to zwykła margaryna.
Pracowałam w firmie cateringowej dowożącej jedzenie do kilku szkół i szpitali we Wrocławiu.
No właśnie. A co do aminokwasów, ostatnie badania wykazują, że dla prawidłowego wzrostu i przyrostu masy mięśniowej nie ma znaczenia pochodzenie białek, lecz ich prawidłowa podaż w zależności od zapotrzebowania. Roślinne źródła białek są nieskończone, podstawą zdrowia jest urozmaicona dieta.
Często spotykałam się z takimi naukowymi teoriami jak piszesz wyżej…
W praktyce poznałam za granicą ludzi którzy od urodzenia są wegankami i urodziły już same dzieci.
Przecież powinny już dawno nie żyć …. Przemówił do mnie fakt, iż to my jesteśmy zmanipulowani, po to aby spożywać mięso i inne odzwierzęce produkty. W końcu od lat się na tym zarabia.
A co do wyboru, do dziecko ma prawo zadecydować samo czy chce jeść zwierzęta czy nie
Zależy kto kogo przyjmie jako autorytet. Nie zawsze ci na samej górze- jak np WHO- którzy teoretycznie powinni być nieomylni, zawsze mają rację, bo to też ludzie, którzy i się mylą i nawet czasem kłamią. Wg. mojej wiedzy- wegetarianizm: tak, weganizm:tak, ale nie na całe życie.
Wow, podziemia, że znajdujesz na to czas! A nie było problemu w przedszkolu, że przynosisz jedzenie z „zewnątrz”, nie zasłaniali się sanepidem?
Nie, nie było problemu, mamy bardzo otwartą na rodziców dyrekcję w przedszkolu, są dzieci z alergiami na nabiał i innymi, w sumie 5 osób w tej chwili donosi własne posiłki dla dzieci, muszą być tylko odpowiednio zapakowane, aby nie miały styczności z jedzeniem pozostałych dzieci. Zasłanianie się sanepidem to ściema, dyrektorom placówek po prostu nie chce się zawracać sobie głowy jakimiś tam wege czy innymi dietami, my mamy jakoś więcej szczęścia :)
Ja mam duzo pytan :) zaczne od tego z zapytaniem, co moze kryc sie pod tajemnicza nazwa „pasta z kielbasy” hehe wiem ze malo na temat ale moja wyobraznia jakos odmawia posluszenstwa brr
Chyba lepiej tego nie wiedzieć, mnie też zawsze przerażały wizje tego, co to faktycznie może być, nie dość, że kiełbasa, to jeszcze pasta czyli zmielone i z czymś wymieszane? Brr!
Pracowałam chwilę w kuchni na przedszkolu i szkole więc powiem :) My robiłyśmy pastę z mortadeli/szynki konserwowej. Do wyżej wymienionych dodawałyśmy margarynę,przyprawy (ale mało soli,bo sanepid zabraniał!) i sru na kanapki. O.
Miałyśmy w grupie przedszkolnej chłopca ,który ze względu na religię nie jadł wieprzowiny.Obiady akurat przygotowywała kuchnia w innym budynku (gotowali dla kilku szkół). Zgłaszałyśmy ile chcemy porcji dietetycznych (np. bez mięsa,bez nabiału itp) i dostawałyśmy osobno zapakowane. Jednego dnia był gulasz wieprzowy. I widzę,że jeden i drugi wygląda prawie jednakowo. Dzwonię na kuchnię i się pytam,okazało się,że to jest ten sam gulasz,tylko wyłowiły mięso! Oburzyłam się,ale powiedziały,że dzieciaki i tak nie zauważą. W chlebie np. było mleko. Dostawały go również dzieci z alergią na mleko „bo ile tego mleka jest”.Nie miałam siły ani nerwów walczyć-odeszłam z pracy.
Tak jak mówisz-sporo zależy od świadomości Pań w kuchni.
Bardzo dziękuję za ten komentarz. Ja naprawdę mam super doświadczenia z kuchnią w tamtym roku, ale wiem, że niestety w większości placówek tak to właśnie wygląda jak piszesz, czasem w głowie się nie mieści ta ignorancja osób, które przecież biorą odpowiedzialność w tym momencie za to, co dziecko w przedszkolu jada.