Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że po zmianie sposobu odżywiania cała nasza rodzina zyskała lepsze zdrowie.
W sumie wcześniej też nie chorowaliśmy zbyt często ale jednak widzę wyraźną poprawę, od ubiegłej zimy oprócz ospy moich dzieci nie było u nas żadnego choróbska, ewentualnie zwykły jesienny katar.
Jednak dieta dietą, a życie życiem; trochę więcej stresu przed dłuższy czas i szwy odporności organizmu puszczają, no i właśnie mam w domu takiego jednego, baaaardzo pociągającego, z obolałymi mięśniami i w ogóle, wiecie jak to jest.
Potrzebna była dziś więc jakaś wzmacniająca kolacja, najlepiej w postaci ZUPY.
Nie można powiedzieć o niej „zupa mocy”, ponieważ w ten sposób nazywa się powstające przez wiele godzin na wolnym ogniu warzywne wywary; jest to jednak jak najbardziej zupa wzmacniająca, zaraz zobaczycie dlaczego.
Generalnie jest to zupa PRAWIE BEZ GOTOWANIA, połączenie ugotowanej soczewicy i zmiksowanych surowych warzyw oraz przypraw.
Ciekawi?? A więc, w celu uzyskania 2 litrów zupy:
– wstawiamy na ogień garnek z 1,5 L WODY, czekamy aż się zagotuje i wtedy
– wsypujemy do wrzątku pół łyżeczki KURKUMY, zostawiamy na moment.
Przygotowujemy SOCZEWICĘ CZERWONĄ – szklankę, 200-250g; należy ją wypłukać i wrzucić do wrzątku (soczewicę oczywiście, nie szklankę :D).
I teraz, soczewica gotuje się w kurkumie, aż osiągnie fazę rozpadania (jakieś 15-20 minut), a my w tym czasie przygotowujemy warzywa do blendowania. U mnie były to dziś:
– 2 średnie MARCHEWKI, ćwiartka SELERA, 1 cała CEBULA, 1 ogromny ząbek CZOSNKU (można dać więcej ale na noc nie polecam, bo trzeba potem wstawać pić ;) ) – i wszystko to wystarczy tylko obrać.
Do tego łyżeczka soli (bo nie solimy gotującej się soczewicy), łyżeczka CURRY i tajemniczy składnik ;) czyli kawałek świeżego korzenia IMBIRU, długości około 2 cm.
No i jeszcze przydałby się jakiś tłuszcz; u mnie ostatnio do wszystkich zup idzie łyżka OLEJU KOKOSOWEGO.
I teraz – jeśli ktoś ma duży blender kielichowy, to najłatwiej będzie zmiksować wszystko za jednym zamachem z ugotowaną już „zupą”, a jeśli ktoś nie ma takiego, trzeba zblendować to wszystko jakoś na raty :) np. marchewkę z częścią zupy, przelać do garnka, potem seler, cebulę, czosnek z imbirem i przyprawami z resztą zupy i dolać do garnka, i w razie potrzeby całość chwileczkę podgrzać.
Na talerzu posypujemy zupę kiełkami brokuła i mamy w efekcie wzmacniającą zupę krem z soczewicy, z bogactwem witamin i minerałów z warzyw, nie utraconych podczas gotowania, z dawką naturalnych „antybiotyków”, jakimi są czosnek i imbir, i z lekko pikantnymi kiełkami do przeżucia z zupą, idealnie pasującymi do tego właśnie kremu.
Jakość zdjęć nie podlega dyskusjom, robiłam je na szybko w wieczornej kuchni, więc wiecie..
Nie o zdjęcia tu jednak chodzi tylko o pyszną zupę, którą możecie zrobić sobie jutro, na pohybel zarazom wokół :) Dobrym dodatkiem byłby też ziołowe grzanki ale… nie chciało mi się robić.
Całe „gotowanie” zajęło mi jakieś pół godziny, tak że zaliczam kolację do wyjątkowo udanych – smacznych, zdrowych i przy tym zupełnie nie zajmujących czasu w niedzielę wieczorem.
Życzę wszystkim smacznego, bo mam nadzieję, że spróbujecie? :)
Super smak! tylko moje warzywa nie zblendowaly sie tak ladnie. Blendujesz surowe warzywa?
Dzięki. Tutaj tak, były surowe warzywa, mam Vitamixa i pewnie dlatego tak łatwo blenduje się na gładko. Zawsze można trochę podgotować.
:) moja zupa-hicior od roku, ale ja dodaję jeszcze 2 łyżki mleka kokosowego w proszku, jednak myślę, że olej kokosowy, który dodajesz podkręca w ten sam sposób smak :D Świetny blog – zapisuję do "ulubionych" :D
Pyszna zupa z małą ilością tłuszczu i soli IDEAŁ :):):)
Dzięki :D
Zrobię na 100% :) Właśnie odkryłam Twój blog i bardzo mi się podoba :) Pozdrawiam
Dziękuję bardzo i smacznego :))
właśnie zrobiłam. Pycha :)
Cieszę się bardzo :)