Dawno nie było nic o śniadaniach, a to przecież najważniejszy posiłek dnia.
Przeglądając zdjęcia natknęłam się na przegapione fotki z czerwca, jeszcze z truskawkami, więc nie ma na co czekać, trzeba przypomnieć stary wpis O RACUCHACH, oczywiście bez jajek.
Przeczytajcie sobie na spokojnie, co i jak trzeba zrobić (jak zwykle u mnie niewiele), a tutaj dodam jeszcze tak:
– racuszki można spokojnie „smażyć” bez tłuszczu, na przesmarowanej tylko raz patelni, będą wtedy miękkie i delikatne, dla dzieci (i nie tylko!) idealne;
– zamiast jabłek w wersji letniej wykorzystujemy sezonowe owoce,
w czerwcu były to truskawki, teraz wspaniałe będą maliny czy jagody, a tak naprawdę pełna dowolność, tyle że NIE WCISKAMY OWOCÓW DO CIASTA NA PATELNI, a jedynie dokładamy je do racuchów już na talerzu;
– całość polewamy najlepszym sosem czekoladowym, o którym pisałam tutaj, a który króluje w naszej kuchni od dnia, w którym powstał w niej po raz pierwszy;
– kropką nad „i” w tym królewskim śniadaniu są chrupiące płatki migdałowe (nieprażone) albo, jeśli wolicie kokos, chipsy kokosowe (prażone lub nie);
– i żeby było całkiem pięknie, dołóżcie jeszcze listki mięty do dekoracji, której mnie wtedy zabrakło, do tego kawusia i… z takim starterem wolny poranek można zaczynać :)
O, mamo! Jak to wygląda! :D
Chodzą już za mną i chodzą naleśniki albo jakieś placki i zrobiłabym je, gdyby nie to, że tak strasznie nienawidzę smażyć! Ale te fotyyyyyyy…
Agata
:))) Smażyć nie musisz, jak napisałam, możesz spokojnie rzucać ciasto na raz przesmarowaną patelnię, nie będą wtedy chrupiące po brzegach tylko cale takie miękkie i puchate ;) Robią się błyskawicznie dzięki drożdżom, naprawdę, zanim normalnie zrobiłabym 4 naleśniki tutaj mam cały talerz racuchów, więc – jutro na śniadanie? :) Pozdrawiam!
Bardzo apetyczne racuchy ;)
Dzięki :)