Jako że czasu mało, dziś będzie szybko; ostatnio obiecałam ciąg dalszy do tego przepisu więc oto i on…
Nie wiem jak u Was ale u mnie z tej ilości tego dania ZAWSZE coś zostanie i to „coś” to czasem jest nawet połowa. Jest to tak sycący zestaw, że nie jesteśmy w stanie zjeść całości od razu.
Generalnie staram się przygotowywać zawsze świeży posiłek, jestem przeciwniczką zostawiania resztek „na potem”, odgrzewania a już nie daj panie mrożenia i odgrzewania, itp. Jednak niektóre potrawy aż się proszą o zostawienie „na potem” bo „potem” po prostu smakują jeszcze lepiej… I taki właśnie jest ten obiad, a że nie lubimy jeść drugi raz tego samego, to:
warzywa z soczewicą z patelni – do garnka; kasza – do tego samego garnka;
garnek – do lodówki.
– dolewamy przegotowanej albo innej dobrej do spożycia wody,
– całość podgrzewamy (tylko już nie gotować, please!),
– doprawiamy bo smak lekko się rozwodnił ;)
– dolewamy oliwy, jeśli tłuszczyku za mało,
– posypujemy świeżą zieloną pietruszką
– i mamy pyszną, sycącą jarzynowo-kaszowo-soczewicową ZUPĘ :))
No to tyle, serdeczne pozdrowienia dla kml z WD :))
Podonbie jak Ty, lubię świeże posiłki, ale rzeczywiście niektóre dania lepiej smakują na drugi dzień, jak się przegryzą. U nas często jednak taka większa porcja znika zaraz po ugotowaniu i nic nie zostaje na póżniej :-)