Przepis miał pojawić się przed Wigilią ale jakoś nie zdążył. No to będzie teraz, w sam raz na ostatki :)
Ryba w occie to było coś, za czym naprawdę tęskniliśmy po przejściu na wegetarianizm. Nie za samą rybą ale tym słodko-kwaśnym smakiem opanierowanego kawałka zmiękczonego octem.
Przepisu na wege „rybę” w occie szukaliśmy więc z takim samym zapałem jak przepisu na paprykarz bez ryby i smalec bez słoniny, chyba jak każdy początkujący wegus ;)
Przepis idealny znalazłam na puszce – dokładnie ten -, co prawda wegetariański ale zweganizowałam go bez zbędnych ceregieli, opuszczając po prostu obtaczanie „ryby” w jajku. Podróbka jest tak udana, że nasi goście, którzy jedzą to u nas po raz pierwszy, zawsze wiedzą, że to nie może być ryba ale nie mają pojęcia, co to w takim razie jest innego :D
Faktem jest, że prezentowana „ryba” nijak nie pasuje do „tekturowych” kotletów sojowych,
z których jest zrobiona a z wyglądu do złudzenia przypomina prawdziwą, co najmniej do momentu przekrojenia (w środku nie ma charakterystycznych płatków rybiego mięsa).
Ok, to robimy.
Po pierwsze trzeba przygotować kotlety sojowe – ok. 30 sztuk.
I tu od razu na początek uwaga – nie róbcie tak, jak mówią przepisy na opakowaniu czyli że zalać wrzątkiem i zostawić na ileś tam minut – takie kotlety są po prostu do bani.
Trzeba je normalnie ugotować (najlepiej w bulionie warzywnym albo – szybciej – w kostkach warzywnych) – czyli zalać zimną wodą, zagotować i pogotować 10-15 minut; potem odcedzić.
Przestudzone kotlety panierujemy po wegańsku czyli bez jajka.
Osobiście nie używam żadnych tzw. zastępników jajek ani innych glutów, nie odprawiam też żadnych szczególnych modłów nad tym panierowaniem; po prostu – kotlet obtaczam w tartej bułce, dociskam ją porządnie z obu stron i wierzcie mi, nic nie odpada ani w czasie smażenia ani potem.
Bułkę tartą najlepiej zrobić swoją (będzie na pewno bez mleka) czyli kupić bezmleczne bułki, wysuszyć i zmielić albo w ogóle samemu upiec bułkę i dalej tak samo; wszystko zależy od czasu, możliwości, itd.
Wracając – obtoczone w bułce kotlety smażymy elegancko z obu stron i odkładamy na bok, można układać je od razu w naczyniu, w którym będziemy je potem zalewać, np. w dużej misce czy innym garnku.
Teraz zalewa – robię prawie tak samo, jak w przytoczonym przepisie ale używam tylko jednej, głębokiej patelni, daję jednak trochę więcej octu a przyprawy w nieco innej kolejności (to jest związane u mnie z sympatią do cyklu 5 Przemian :) ) a więc:
– 2 duże cebule pokrojone w pióra zeszklić na oleju,
– posypać cebulę łyżeczką pieprzu, pomieszać;
– dodać 15 ziaren ziela angielskiego, przemieszać;
– zalać 1 litrem zimnej wody,
– dodać 1 łyżeczkę soli, pomieszać,
– po chwili wlać szklankę octu;
– kiedy woda się zagotuje dodać 2 liście laurowe,
– po chwili dodać łyżkę cukru
– i pogotować całość na wolnym ogniu przez około 20 minut.
Gorącą zalewą (czyli wszystkim co jest na patelni, łącznie z cebulą, kulkami, itd.) zalać kotlety, przykryć, odstawić do wystudzenia czyli iść spać a rano nie zeżreć wszystkiego bo inni też chcą się załapać :D
Smakuje naprawdę wybornie, spróbujcie koniecznie!
Czy uzywasz ocet 10%? Mieszkam w Kanadzie i chociaz mam dostep do takiego octu, to chce sie upewnic poniewaz jest tutaj najbardziej popularny ocet 3%.
Tak, 10%
A czy zalewę gotować pod przykryciem?
Tak
Jestem pod wielkim wrażeniem ! Popełniłam niewybaczalny błąd – zrobiłam z połowy składników. :-((( Znów muszę zakasać rękawy bo po „rybce” nie ma śladu!
Fajny przepis. Ile mogą leżeć w zalewie? Chciałabym zrobić dziś i konsumować w pierwszy dzień świąt. Nie rozwalą się do tego czasu?
Bez problemu, smacznego :)
Ile to może postać w lodówce? Wytrzyma koło 4 dni? Pomoooocy ;)
Ewelina, jeśli pytasz o to czy wytrzyma w sensie "nie zepsuje się" – spoko, nawet tydzień i więcej, w końcu to jest w occie. Natomiast czy wytrzyma 4 dni przed pożarciem – wątpię, ja zrobiłam wczoraj i spróbowane dziś już częściowo wyjedzone, tak że tego… Smacznego :)
Wygląda ok, ale jaki ocet? Bo szklanka zwykłego, to strasznie ostre musi być
Nie, nie jest ostre i jest to zwykły ocet; na taką ilość kotletów dla nas ta szklanka jest w sam raz ale oczywiście można dać mniej, np. 3/4 szklanki a potem ewentualnie dolać albo nie, różne są przecież preferencje smakowe :)
jakie te kotlety? jakiej firmy? ostatnimi czasy te z 'sante' rozpadają się mają smak i konsystencje tektury. jak żyć?!
ORICO – bardzo smaczne, generalnie bardzo mało tego jemy (tekturowych kotletów i soi w ogóle) ale jak już to tylko te bo naprawdę dobre. Dostępne są na pewno w Kauflandzie, w dużych paczkach po niecałe 10 zł. Osobiście robię taką wielką paczkę na raz na święta w grudniu a jedną zużywam w ciągu całego roku, w przeciwieństwie do "sante" te kotlety są też ładne duże i nie połamane na dziesiątki małych kawałków.
I znów mi narobiłaś apetytu ;) A tak przy okazji, bardzo mi miło, że dodałaś mojego bloga do polecanych.
Ha,ha, sobie też!! :D A bloga Twojego dodałam, bo smakowity jest, proszę bardzo ;)