Grzybów sama nie zbieram. Kupuję też rzadko, tylko kiedy jest na nie naprawdę chęć, lub kiedy zaproponują mi takie piękne borowiki, jak ostatnio i to w równie pięknej cenie 14,90 zł /kg. Do wigilijnej kapusty borowik musi być, więc część zjedliśmy z patelni, a część poszła do suszenia. Suszyłam już grzyby w piekarniku, suszyłam na kaloryferze i na słońcu, więc dzisiaj podzielę się z Wami moimi doświadczeniami, może przydadzą się komuś, kto jeszcze nigdy tego nie robił i za bardzo nie wie, jak za to suszenie się zabrać.
JAK SUSZYĆ GRZYBY
Po pierwsze, grzybów absolutnie nie należy myć w wodzie. Zrobiłam tak raz, potem suszyłam je częściowo na słońcu, częściowo w piekarniku, a w zimie wszystkie wywaliłam, bo miały tak okropny, nie dający się określić i z niczym porównać zapach, że zepsuły smak kapusty ugotowanej z ich dodatkiem i w ogóle fuj. Prawdopodobnie nasiąknęły wodą tak bardzo, że zaczęły pleśnieć od środka, zanim się dobrze wysuszyły. Czyścimy więc grzyby tylko na sucho, ściereczką lub pędzelkiem, ewentualne mocniejsze zabrudzenia można zetrzeć ściereczką lekko zwilżoną.
Oddzielamy trzony od kapeluszy i ja osobiście suszę tylko kapelusze, a trzony zużywam do najbliższego obiadu, choć oczywiście można suszyć i trzonki pokrojone w plastry. Mniejsze kapelusze można suszyć w całości, większe lepiej pokroić na kawałki, żeby nie spleśniały. Ja rozkładam najpierw wszystkie kapelusze w całości do wstępnego podsuszenia i dopiero następnego dnia, kiedy widzę już, które suszą się pięknie bez krojenia, a którym trzeba „pomóc” ze względu na duży rozmiar, łamię te większe na kawałki i takie połamane suszę dalej.
Oczywiście najlepiej suszyć grzyby na słońcu, no ale kiedy przez 2 dni słońce świeci, a trzeciego leje od rana, suszę je dalej przy kaloryferze, rozłożone na kratce z piekarnika wyłożonej bawełnianą ścierką, co jakiś czas przewracając kawałki na drugą stronę. Suszyłam też kiedyś NA kaloryferze, poukładane na papierze, ale zbyt intensywny jak dla mnie wtedy zapach grzybów wypełniał cały dom.
W piekarniku suszyć grzyby można, jeśli ma się przy tym głowę na karku ;) Inaczej można o nich zapomnieć i co najwyżej spalić na węgiel. Susząc w ten sposób nastawiałam piekarnik na 50 stopni i termoobieg, grzyby układałam na ruszcie, a pod spód wkładałam blachę, na którą spadały skurczone kawałki. Drzwiczki piekarnika należy zostawić lekko uchylone, no i kilka godzin trzeba ten piekarnik mieć włączony. Ja zazwyczaj mam w międzyczasie milion innych spraw na głowie i brakuje mi już pamięci operacyjnej do tych grzybów w piekarniku, więc zdecydowanie wolę metodę spokojnego suszenia na słonecznym parapecie lub ostatecznie przy kaloryferze ;) Mam wrażenie, że tak wysuszone grzyby pachną i smakują też lepiej, niż wysuszone w przyspieszonym jednak tempie w piekarniku.
Wysuszone grzyby najlepiej zamknąć w szczelnych słojach lub pojemnikach, a kiedy przyjdzie na nie pora, moczyć przez kilka godzin, aż wrócą do pełnego kształtu, i wtedy dopiero umyć porządnie przed dodaniem do potraw.
O smażeniu borowików i ich trzonków w następnym poście, tymczasem pozdrawiam Was serdecznie i idę poprzewracać moje grzybki na drugą stronę :)
Sylwia Falkiewicz
Gdy byłam mała, mój dziadek suszył grzyby za pomocą farelki i kartonowego pudła. Na dole kartonu robił otwór na farelkę, a grzyby wieszał wewnątrz na żyłkach wędkarskich, tak jak się wiesza pranie. :) Cała konstrukcja nie miała wieka, tylko była przykrywana ręcznikiem… Chałupnicze metody sprzed 20 lat. :D I wszystko wtedy tak cudownie pachniało jesienią.